30.9.06

Lwów i buty

Wybieram sie waśnie do Lwowa na 750-lecie. Mam jeden dzień wolny, wiec zdecydowałem poświęcić go naszej zachodniej stolice. No i Bregowicz nie na codzień przyjeżdża. Dobrze że mamy nocne sypialne pociągi - w poniedziałek będę w pracy.

Z tego powodu postanowiłem kupić sobie buty na jesień i na chodzenie przez caly dzień po Lwowu. Wolałbym Salamander, albo coś z ich stajni - Siux, Yellow Miles. Ale firmy juz niema, i tak sie przypadkowo wydarza ostatnie trzy lata kupuje wyłącznie polskie buty.

No i co powiedzieć - dobre są. Bata, Ryłko sprawdziłem na sobie. Wczoraj poszedłem do sklepu znalazłem do wyboru Wojas. Zacząłem wybierać miedzy tymi i tamtymi. Ubrałem sie w różne jednocześnie. Drugie raczej na lato, łatwiejsze i chłodniejsze, a te pierwsze w samraz na dziś. I choć doswiadczone podróżnicy radzą ubierać sie w wędrówkach w buty rozdeptane, myślę że spokojnie przetrwam we Lwowie. Nie patrząc na tamtejsze paskudne deptaki.

Napisałem ten post jako odpowiedz na ciągłe polskie narzekania. Oprócz dobrych matematyków i wędlin jest jeszcze jeden dobry produkt eksportowy - "wzuttia", czyli buty.

Brak komentarzy: